Aleksandra Krzos: Jesteśmy lepszym zespołem od Czeszek

28.07.2017
Aleksandra Krzos, libero reprezentacji Polski, przed turniejem finałowym World Grand Prix.
 
W trakcie trwania turnieju reprezentacja Polski odbyła wiele dalekich podróży, choćby do Argentyny, Brazylii czy Korei.
 
- Miałam dobre podejście do podróżowania. Do Korei i Argentyny leciałyśmy z kilkudniowym wyprzedzeniem, więc nie było większego kłopotu z aklimatyzacją. Oczywiście, my jadłyśmy śniadanie, a nasze rodziny w Polsce szły spać. Zmiana czasu zawsze jest dziwna. Jednak kilkudniowy zapas pozwolił na stopniowe przyzwyczajanie się. Dodatkowo po zakończeniu turnieju w Korei miałyśmy troszkę czasu wolnego, więc wybrałyśmy się na zwiedzanie Seulu - opowiada Krzos.
 
W najbliższy weekend podopieczne Jacka Nawrockiego zagrają w turnieju finałowym. W sobotnim półfinale zmierzą się z Czeszkami. Mecz finałowy rozegrany zostanie dzień później. 
 
- Po turnieju w Korei i dodatkowym dniu w Seulu wróciłyśmy do Szczyrku, w pokojach byłyśmy po godzinie 21. W czwartek wyjechałyśmy do Ostrawy, tam trenowałyśmy w hali meczowej. W piątek mamy jedne zajęcia w hali, a dzień później zaczynamy walkę z Czeszkami. Chcemy wziąć odwet za Warszawę. Wtedy przegrałyśmy, ale uważam , że to nie powinno się przytrafić. Jesteśmy lepszą drużyną od Czeszek i mam nadzieję, że w sobotę to udowodnimy. Czujemy motywację, ale nie że gorąca głowa, tylko raczej serducho do walki - zaznacza.
 
W komentarzach kibiców po meczach naszej reprezentacji powielała się opinia, że Polska wygrywa ze słabszymi przeciwnikami, ale kiedy przychodzi rywal z wyższej półki, zaczyna nam brakować argumentów.
 
- Nie uważam, żeby przeciwnicy w Grand Prix byli słabi. Moim zdaniem to my zagraliśmy dobrze, dlatego rywale schodzili z parkietu pokonani. Grałyśmy ostro w zagrywce, ambitnie w obronie. To przekładało się na korzystny wynik. A spotkania z Koreą? Zagrałyśmy je na przyzwoitym poziomie. Szkoda, bo na takiego rywala było to za mało. Azjatki w końcówkach grały lepiej, a nam brakowało trochę cierpliwości. Atakowałyśmy mocno, one podbijały i zdobywały punkty w kontrze. Wtedy trzeba zagryźć zęby i grać dalej, a nie się zniechęcać. Mam nadzieję, że pokonamy Czeszki w półfinale, a w finale spotkamy się z Koreą. Do trzech razy sztuka. Wierzę, że przy takim scenariuszu miałybyśmy szansę na zwycięstwo - dodaje.
 
World Grand Prix zakończy się niedzielnym meczem finałowym. Potem reprezentantki czeka krótka przerwa.

- Po turnieju finałowym dostajemy tydzień wolnego. 8 sierpnia spotykamy się w Szczyrku. Wolne na pewno nam się przyda, bo od ponad miesiąca jesteśmy w tej samej grupie. Zresetujemy głowy, spotkamy się z innymi ludźmi, ze znajomymi. Nabierzemy trochę dystansu, aby w sierpniu wrócić do hali i trenować - kończy.