Radosław Anioł: Promocja ME w Azoty Arenie musi ruszyć już teraz

20.11.2016

Rozmowa z Radosławem Aniołem, dyrektorem zarządzającym Chemika Police. 

- W 2017 roku w Szczecinie czeka nas święto siatkówki, ponieważ w Azoty Arenie rozegrane zostaną mecze grupowe mistrzostw Europy. Zobaczymy reprezentacje Włoch, Czech, Niemiec i Słowacji. Biało-czerwoni zagrają w Gdańsku, czy uważasz, że będzie to miało wpływ na frekwencję w naszej hali?

- Nie sądzę. Do Azoty Areny przyjadą wicemistrzowie olimpijscy, gwiazdy światowej siatkówki. Wydaje mi się, że przy odpowiednim wypromowaniu imprezy nie powinno być problemów z frekwencją. Jednak proces marketingowy powinien zacząć się już teraz, nie można czekać z nim do ostatniej chwili. 

- Co to znaczy proces marketingowy?

- To rozsądne zaplanowanie środków komunikacji, jakimi organizatorzy dotrą do potencjalnych kibiców. Nie tylko z Polski, bardzo ważni są również kibice z krajów, które zagrają w szczecińskiej grupie. 

- Najmniejszy problem powinien być z Niemcami, oni do nas mają niedaleko. 

- Tak, niecałe dwie godziny samochodem i są na miejscu. Polscy i Niemieccy kibice pokazali podczas Final Four Ligi Mistrzów w Berlinie, że wypełnienie hali nie stanowi dla nich większego problemu. Lukas Kampa, zawodnik Jastrzębskiego Węgla, bardzo pozytywnie wypowiadał się o grze w Polsce i naszych halach, dlatego myślę, że możemy spodziewać się licznej grupy niemieckich fanów. Każdy z krajów dostaje pulę około 500 biletów (10% pojemności hali). 

- Faworytem grupy są Włosi, jednak kibice ich reprezentacji mają do nas najdalej. Myślisz, że przyjadą do Azoty Areny?

- W tej kwestii trzeba popracować. Przypominam, że dwa sezony temu w Azoty Arenie odbywało się Final Four Ligi Mistrzyń i do Polski przyjechało wielu kibiców z Włoch. 

- Jak przyciągnąć ich na fazę grupową ME?

- Chemik Police niebawem rozpocznie rozgrywki grupowe Ligi Mistrzyń. W naszej grupie mamy dwa zespoły z Włoch. Mecze wyjazdowe włoskich drużyn, choćby te w Azoty Arenie, będą transmitowane w ich kraju. My również dwukrotnie polecimy do nich i mamy szansę zareklamować nie tylko swoją markę, ale również mistrzostwa. Tym samym nadchodzące rozgrywki europejskie Chemika są idealnym poletkiem do marketingu. 

- W Czechach i Słowacji siatkówka nie jest aż tak popularna, ale najwierniejsi kibice mogą dotrzeć do Szczecina nawet samochodem.

- I to jest chyba największy plus. Oczywiście, taka podróż to wysiłek, ale można połączyć ją np. z wakacjami, zwiedzić inne polskie miasta, potem dotrzeć do Szczecina na mecze grupowe. Logistycznie jest to jak najbardziej do zrobienia. 

- Skoro o logistyce mowa, to przejdźmy do samej organizacji takiego turnieju. Masz na swoim koncie organizacje Final Four i kilku innych renomowanych wydarzeń sportowych. Jak duże jest to wyzwanie?

- Nie ukrywam, wiąże się z tym ogrom pracy. Wymogi federacji są jasno określone i muszą zostać spełnione, dlatego trzeba z dużym wyprzedzeniem wszystko zaplanować, aby później nie dać ze zaskoczyć. Uważam jednak, że z organizacją nie będzie problemu. Przy Final Four pomagało nam miasto Szczecin, prezydent Piotr Krzystek był otwarty na nasze pomysły. ZZPS zarządzany przez Jakuba Markiewicza również funkcjonuje w profesjonalny sposób, dlatego nie martwię się logistyką. 

- A kibice ze Szczecina? Przyjdą do Azoty Areny, nawet jeśli nie zagra u nas Polska?

- W poprzednim sezonie w rozgrywkach Ligi Mistrzyń prawie na każdym meczu był w hali komplet. Mieliśmy najlepszą frekwencję ze wszystkich żeńskich drużyn w Europie. Oznacza to, że kibice z naszego regionu chcą siatkówki na wysokim poziomie. Ważna będzie cena biletów. Widziałem imprezy, które były dobrze zorganizowane, a zbyt wysoka cena odstraszyła kibiców. Trzeba rozsądnie podejść do tego tematu, dotrzeć do fanów siatkówki i wypełnić halę po same brzegi. Dlatego zapraszam władze Szczecina do współorganizowania meczów Ligi Mistrzyń w Azoty Arenie i do promocji Mistrzostw Europy.  

TUTAJ można posłuchać audycji radiowej dotyczącej organizacji ME.