Malwina Smarzek: Jest nam przykro, kiedy kibice stawiają na kadrze krzyżyk

28.09.2017
Malwina Smarzek komentuje mistrzostwa Europy, z których reprezentacja Polski odpadła w meczu barażowym o ćwierćfinał.
 
- Czujesz niedosyt po meczu barażowym?
 
- Strasznie mi szkoda tego spotkania. Oglądałyśmy mecze grupowe Turczynek i wiedziałyśmy, że możemy z nimi wygrać. Największym problemem był fakt, że kiedy już miałyśmy je na widelcu, zarówno w drugim jak i czwartym secie, to na chwilę dawałyśmy im trochę tlenu, zachęcałyśmy je do lepszej gry. Doprowadziłyśmy do nerwowej końcówki w czwartej partii, a przecież w środku seta miałyśmy wysoką przewagę. Niestety, w ważnym momencie wyrzuciłam pikę w aut, potem przegrałyśmy kolejną akcję i turniej się dla nas skończył.
 
- Skończył się za wcześnie?
 
- Gdyby to było szybkie 0:3, to na pewno tak mocno by nie zabolało. Zeszłybyśmy z parkietu pokonane, znając swoje miejsce. Jednak po takim meczu porażka boli znacznie bardziej. Czułyśmy, że Turczynki są do ogrania. Żałujemy niewykorzystanej okazji.
 
- Który mecz najbardziej zapadnie ci w pamięć? Pozytywne wspomnienie rywalizacji z Niemkami czy negatywne z Turczynkami?
 
- Na pewno bardzo długo będę pamiętać mecz z Turcją. Wszyscy nas skreślali, a udowodniłyśmy, że możemy walczyć z tak silną reprezentacją jak równy z równym. Spotkanie niby przeszło już do historii i nie powinnam o nim długo myśleć, ale znam siebie i na pewno jeszcze wiele razy wrócę do samego meczu, poszczególnych akcji.
 
- Do meczu z Niemkami możesz wracać, jak będziesz miała gorszy humor.
 
- Na pewno jest to pozytywne wspomnienie. Nie chodzi o to, ile zdobyłam punktów. Bardziej doceniam, że udało nam się udźwignąć spotkanie mentalnie. Wydaje mi się, że w kwestii psychiki pojedynek z Niemkami był trudniejszy niż z Turczynkami. Miałyśmy wiele wzlotów i upadków, ale po każdym dołku potrafiłyśmy się podnieść.
 
- Masz wrażenie, że 36 punktów możliwe było do zdobycia tylko w pierwszym meczu turnieju? Potem już drużyny były tak przygotowane „na tę Smarzek”, że powtórzenie wyniku byłoby trudne?
 
- Chyba nie da się zagrać całego turnieju i zdobywać w każdym meczu tyle punktów, ile zdobyłam z Niemkami. Miałam lepsze i gorsze momenty. Starałam się ciągnąc atak, bo wiedziałam, że to jest moje zadanie. Musieliśmy mieć świadomość, że kolejne drużyny odrobią lekcje i będą częściej przesuwać blok w moją stronę. Tak się stało, dlatego grało mi się trudniej. Szkoda, że nie powtórzyłam meczu z Niemkami w kolejnych spotkaniach. Bardzo chciałam, ale nie dałam rady.
 
- Twoje nazwisko w ciągu ostatniego tygodnia rozbrzmiewało w mediach, na forach kibicowskich czy w rozmowach ekspertów. Dla reprezentacji turniej mimo wszystko nieudany, ale przy twoim nazwisku pozostał duży plus?
 
- Nie wiem, jak się do tego odnieść. Mam wrażenie, że cokolwiek nie powiem, to i tak zabrzmi źle. Więc lepiej nic nie mówić, co nie?
 
- Przeglądałaś internety w trakcie turnieju?
 
- Robiłam wszystko, żeby odseparować się od mediów, komentarzy ekspertów i przede wszystkim kibiców. Z grubsza mi się udało, ale czasem coś docierało i niestety w większości przypadków były to opinie kibiców, którzy w nas nie wierzyli, którzy podcinali nam skrzydła.
 
- Wiesz, że polski kibic przyzwyczajony jest do sukcesów. Ostatnio bardziej w wykonaniu panów, ale na pewno ma to i przełożenie na was.
 
- Chciałabym poprosić o cierpliwość. Ludzie wymagają od nas wyniku na teraz, na już. Nie da się tego tak zrobić. Idziemy przykładem reprezentacji Holandii czy Belgii. Dziewczyny grały ze sobą X lat, łapały zgranie i doświadczenie. Teraz to procentuje. U nas skład cały czas się zmienia. Prosty przykład: W kwalifikacjach do mistrzostw świata grałam na przyjęciu, a w mistrzostwach Europy na ataku. Trener po meczu z Turczynkami powiedział nam, że zrobiłyśmy spory postęp, szczególnie w sferze mentalnej. Jest duże prawdopodobieństwo, że kilka miesięcy temu Turczynki spakowałyby nas 3:0 i mecz przeszedłby na sucho. Teraz była walka i niewiele zabrakło, aby odnieść sukces. Jest nam cholernie przykro, kiedy kibice stawiają na nas krzyżyk, bo żądają sukcesów od zaraz. Kadra jest młoda i w mojej ocenie ma potencjał do gry na wyższym poziomie, jeśli będziemy pracować tak, jak pracujemy teraz.
 
- Kiedy wracasz do klubu?
 
- Do klubu wracam bardzo szybko, zaraz po przylocie do Polski.
 
- Podobno dostaniecie krótkie wolne?

- Rozmawiałam z trenerem Głuszakiem i wiem, że dostaniemy wolne po Superpucharze Polski. Bardzo się cieszę, bo trochę przerwy od siatkówki na pewno mi się przyda. Fizycznie nie czuję się źle, ale psychicznie z chęcią złapię dystans.