Joanna Wołosz: Większość wymaga od nas wygrywania 3:0

3.12.2016

Rozmowa z Joanną Wołosz, rozgrywającą Chemika Police. 

- Wielu dziennikarzy i kibiców zarzucało wam, że w bieżącym sezonie tracicie sety, nie gracie najlepszej siatkówki. W ostatniej kolejce zwyciężyłyście 3:0. Czy gładka wygrana cokolwiek zmienia?

- Większość wymaga od nas wygrywania wszystkich meczów, najlepiej 3:0 i sety do dziesięciu. To niestety tak nie działa. Zdajemy sobie sprawę, że nasza gra ostatnimi czasy falowała. Wygrywałyśmy mecze, ale to nie był szczyt formy. Od niedzieli zaczynamy najważniejsze spotkania w tej części sezonu, teraz mamy wyglądać lepiej.

- W Toruniu wyglądaliśmy już dobrze?

- Na pewno lepiej, niż we wcześniejszych spotkaniach. My jednak od miałyśmy świadomość, że właśnie w taki sposób będzie wyglądał początek sezonu. Mocne treningi, wymagającą siłownia - taki był plan, aby stopniowo wchodzić w sezon, zgodnie z założeniami i terminarzem. Negatywne opinie dodawały nam tylko skrzydeł, na pewno nas nie stresowały. 

- Przed nami prawdziwy maraton. W niedzielę Impel, potem Dąbrowa, Budowlani, Modena. Teraz na dobre zaczynamy granie?

- Robi się coraz intensywniej, ale i coraz ciekawiej. Impel zajmuje trzecie miejsce w lidze, więc mecz nie będzie łatwy. Czeka nas hit kolejki z zespołem, który nie ma już w swoim składzie takich gwiazd, jak w poprzednim sezonie, ale udało mu się zbudować naprawdę solidną i wyrównaną kadrę. 

- Ten ligowy okres z czołówką jest dobrym sprawdzianem przed spotkaniem Ligi Mistrzyń z Modeną, które już za dwa tygodnie w Azoty Arenie? 

- Solidny Impel, potem Dąbrowa, która w ostatnim czasie spisuje się naprawdę dobrze i Budowlani, do niedawna lider tabeli. Każdy z rywali na wysokim poziomie. Przyda nam się takie granie przed Ligą Mistrzyń.

- W niedzielę po drugiej stronie siatki zagra Agata Sawicka, twoja przyjaciółka. Jak podchodzisz do takich spotkań, gdzie dochodzi jeszcze czynnik emocjonalny?

- Z zacięciem, chcę pokazać miejsce w szeregu! (śmiech). Mówiąc poważnie, to każda z nas ma w klubach koleżanki i przyjaciółki, więc rywalizacja z nimi jest nam dobrze znana. W czasie meczu zupełnie się o tym zapomina. Można spotkać się na kawę przed spotkaniem lub po, ale w trakcie po prostu się o tym nie myśli. To jest mój wróg, aż do ostatniego gwizdka sędziego. 

- A po meczu? To raczej pocieszanie przegranego czy docinanie i tzw.”szydera”?

- A to już zależy od tego, jak wyglądało spotkanie. Jeśli było dużo emocji i rywalizacji, to docinki chwilę po ostatnim gwizdku nie byłyby na miejscu. Po pewnym czasie, jak opadnie kurz, można sobie na żarty pozwolić!