Grejman: Musiałabym być lepsza od Gosi Glinki

3.07.2018

Anna Grejman komentuje podpisanie kontraktu z Chemikiem Police, wspomina rok w barwach mistrza Polski i grę w lidze tureckiej. 

- Do Chemika dołączam, bo to najlepszy klub w Polsce. Od lat zgarnia prawie wszystkie trofea. Do tego jest profesjonalny, a tego nie można powiedzieć o wszystkich zespołach w kraju. Znam Police, mam blisko do domu rodzinnego i wiem, że mogę się tutaj rozwinąć – tłumaczy. 

Poprzednia przygoda z Chemikiem była dla Grejman dość trudna, ponieważ rzadko dostawała okazje do gry w wyjściowym składzie. 

- Kontrakt z Chemikiem podpisałam mając za sobą pierwszy rok w ekstraklasie. Nie szłam do tego klubu z myślą, że będą cały czas na parkiecie, do tego w pierwszym składzie. Jeśli chciałabym grać w szóstce, musiałabym być lepsza od Małgorzaty Glinki-Mogentale i Anny Werblińskiej. Klub miał jasny cel – wygrać mistrzostwo i Puchar Polski. Nie było miejsca na eksperymenty i ogrywanie młodzieży. Zdawałam sobie z tego sprawę idąc do Polic, chciałam jednak zdobywać doświadczenie. Codziennie miałam okazję do trenowania ze znakomitymi siatkarkami, od których mogłam się wiele nauczyć. Z perspektywy czasu uważam, że na tamtą chwilę była to dobra decyzja. Teraz jestem w innym miejscu swojej kariery i mam nadzieję, że bardziej pomogę drużynie w realizacji celów – mówi. 

W minionym sezonie Ania występowała w lidze tureckiej. Była siatkarką Karayollari.

- Dobrze wspominam miniony rok, choć miałam gigantyczne problemy z przystosowaniem się do tureckiej kuchni. Mój żołądek nie był fanem tamtejszego jedzenia. Raz skończyło się wizytą w szpitalu, innym razem kroplówką, żebym była w stanie wrócić do żywych. Jeśli chodzi o poziom sportowy, to myślę, że był zbliżony do polskiej ekstraklasy. Kilka drużyn grało juniorkami i odstawało poziomem. Pozostałe jednak budowały mocne składy, więc trzeba było walczyć o każdy punkt. Nie będę się rozwijać o funkcjonowaniu organizacyjnym drużyny, bo mogłabym o tym napisać książkę. Przykłady? Treningi o 7 rano, wyjazd pociągiem na mecz z samego rana (w dniu meczowym), brak fizjoterapeuty czy treningi w dwóch bluzach, bo w hali temperatura około 0 stopni. Czas w Turcji mnie zahartował i pokazał, że można osiągnąć sukces, nawet jeśli warunki nie sprzyjają - opowiada. 

W związku z wyjazdem Grejman do Turcji, jej nazwisko rzadziej pojawiało się w mediach w Polsce, trochę zniknęło z radaru kibiców. 

- Czy ja wiem? Mamy XXI wiek, są media społecznościowe, dzięki którym można się komunikować ze znajomymi i kibicami. Patrząc na ilość wiadomości na Facebooku czy Instagramie, to chyba kibice o mnie nie zapomnieli. Nie występowałam w Polsce, nie znaczy to jednak, że zniknęłam z siatkówki - uważa. 

Grejman w Chemiku czeka trudna rywalizacja o miejsce w składzie. Na przyjęciu zagrają również Natalia Mędrzyk, Bianka Busa i Martyna Grajber. 

- Uczono mnie od dziecka, że siatkówka to sport zespołowy. W trakcie kariery utwierdziłam się w przekonaniu, że w pojedynkę w tym sporcie nie osiągnie się nic, finalnie wygrywa zespołowość. Dam z siebie maksa i mam nadzieję, że pomogę Chemikowi w realizacji celów – kończy.