Aleksandra Jagieło: Mistrzowi nie wypada odmawiać.

6.07.2014

Rozmowa z Aleksandrą Jagieło, przyjmującą Chemika Police.

- Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, była pani jeszcze brunetką…

- Wszyscy dookoła mi mówią, że wyglądam młodziej (śmiech). Ale tak naprawdę uległam namowom koleżanki fryzjerki i w sumie jestem zadowolona z tej decyzji.

- Czy taka radykalna zmiana wizerunku ma związek ze zmianami w pani osobistym i sportowym życiu?

- Jakoś to się tak połączyło: nowa fryzura i kolor włosów ze zmianą klubu. Jednak proszę nie doszukiwać się tu głębszych związków czy powodów. Po prostu tak wyszło. A zmiany są rzeczywiście duże, bo po siedmiu latach spędzonych w Muszynie, z domu w Bielsku Białej przenosimy się całą rodziną do Szczecina. Niektórzy znajomi mówią, że nad morze, ale to przecież tylko bliżej morza. Z perspektywy Małopolski oczywiście.

- To na pewno nie była łatwa decyzja, bo w dotychczasowym klubie zdobyła pani wyjątkową pozycję i uznanie.

- Muszyna jest dla mnie pięknym miejscem, w którym spędziłam w sumie siedem lat, a przez sześć sezonów grałam. Był to wspaniały okres w mojej karierze. Spotkałam tam fantastycznych ludzi, pracowałam z wyjątkowymi osobami. Ale wszystko, nawet to co dobre, kiedyś się kończy. W moim życiu pewien etap dobiegł kresu. Stąd decyzja o przeniesieniu się tutaj, do Chemika Police, do Szczecina. Zresztą to jest decyzja nie tylko moja, bo mam rodzinę: męża, córkę, więc wspólnie tak postanowiliśmy. Oczywiście mała Agnieszka, akurat w tym przypadku, nie miała wiele do powiedzenia (śmiech). Tak naprawdę była to trudna decyzja, ale wraz z upływem czasu jestem coraz bardziej z niej zadowolona.

- Co zdecydowało, że akurat wybrała pani Chemika Police?

- Nie będę ukrywała, że decydujący był aspekt finansowy. Dla zawodniczki takiej jak ja, z krótką już perspektywą kariery, to bardzo ważny argument. Ale nie tylko ta kwestia była brana pod uwagę przy analizowaniu wszystkich pozytywnych i negatywnych konsekwencji takiego wyboru. Było ich wiele i naprawdę jest to przemyślana decyzja. Poza tym to była propozycja od Mistrza Polski, więc nie wypadało odmówić. Jest tutaj mocny zespół, który będzie grał w Lidze Mistrzów, jest bardzo dobry trener, o którym słyszałam same najlepsze opinie także w czasach, kiedy przez trzy sezony występowałam we Włoszech. Nie ukrywam, że zawsze chciałam grać w jego drużynie, ale dotychczas zawsze się tak składało, że był po tej drugiej stronie siatki. Cieszę się, że w końcu będę miała możliwość pracować z trenerem Cuccarinim.

- No i zapomniała pani chyba dodać, że w Chemiku Police będzie się pani czuła niemal jak w rodzinie…

- O tak, praktycznie tylko poza Olą Krzos, ze wszystkimi pozostałymi dziewczynami, Polkami, znamy się doskonale. Serbki znam co prawda przez siatkę, ale wszystko przed nami. Dla mnie, zawodniczki przychodzącej do nowego zespołu, w nowe miejsce, jest ważne, a także miłe, że są tu dziewczyny, z którymi już grałam. To naprawdę super sprawa, bo takim okolicznościom zawsze towarzyszy jakaś niepewność, jest taki dreszczyk emocji i pytania w stylu: jak to będzie? A tu, pod tym względem, jest kapitalnie. A jeszcze do tego jest tutaj Agnieszka Rabka, z którą się przyjaźnimy, więc to sytuacja wręcz wymarzona.

- W swojej dotychczasowej karierze zdobyła pani wiele sukcesów, posiada pani okazałą kolekcję laurów i tytułów. O ile, np. złotych medali mistrzostw Polski zdobytych z Chemikiem Police, chciałaby pani ją powiększyć?

- Jeśli zdrowie pozwoli, a odpukać dopisuje i wszystko jest ok., chciałabym pograć jeszcze 2-3 lata. A zetem trzy złote medale – tyle chcę zdobyć! (śmiech). Czasu i zegara biologicznego nie da się zatrzymać ani oszukać. Lata lecą i jeśli Agnieszka miałaby mieć rodzeństwo, to trzeba będzie podjąć taką decyzję. Ale zwykle życie pisze swoje scenariusze, więc nie warto mówić coś na pewno albo nigdy.
 

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej w Polityce PrywatnościRozumiem