Efektowny początek roku dla mistrzyń Polski

4.01.2015

Siatkarki Chemika Police nie mogły sobie wymarzyć lepszego rozpoczęcia roku niż zwycięstwo w trzech setach z jedną z najmocniejszych drużyn w Orlen Lidze – PGE Atom Trefl Sopot. Po tym spotkaniu, rozegranym w hali Arena w Szczecinie, dystans dzielący obie drużyny w tabeli Orlen Ligi wynosi już 8 punktów.  

Chemik Police – PGE Atom Trefl Sopot 3:0 (25:21, 25:23, 25:21)

Chemik Police: Werblińska – 7, Veljković – 10, Bjelica – 15, Glinka-Mogentale – 12, Bednarek-Kasza – 10, Ognjenović – 4 oraz Zenik, Jagieło, Malagurski.

PGE Atom Trefl Sopot: Zaroślińska – 11, Kaczorowska – 10, Efimienko – 7, Kaczmar – 2, Leys – 2, Cooper – 6 oraz Durajczyk, Łukasik, McClendon.

MVP meczu: Agnieszka Bednarek-Kasza

- Musimy popracować nad skutecznością w ataku, bo ten element gry zdecydował o wyniku meczu – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener sopocianek, Lorenzo Micelli. – Chcemy się spotkać w półfinale play-off z Chemikiem Police i żeby walczyć o zwycięstwo, musimy właśnie poprawić atak – kontynuował włoski szkoleniowiec.

Jego rodak, Giuseppe Cuccarini, trener mistrzyń Polski nie wybiegał myślami aż tak daleko.

- Dziękuję moim zawodniczkom za dobrą grę po okresie świątecznym, który nie jest dobry dla utrzymania formy – powiedział. – Teraz czeka nas kilka dni ciężkiej pracy, bo przed nami są ważne mecze w Orlen Lidze jak i w Lidze Mistrzów. Musimy się do nich przygotować - dodał.

Przygotowania, o których mówił trener, zwłaszcza do pojedynku w Lidze Mistrzyń z Dinamem Kazań, który rozegrany zostanie w hali Arena w Szczecinie 14 stycznia br., i być może zadecyduje o awansie Chemika Police do fazy play-off, nasze siatkarki rozpoczną w dobrych nastrojach. Zwycięstwo za trzy punkty nad rywalem zgłaszającym aspiracje do walki o mistrzowską koronę w kraju na pewno doda naszemu zespołowi pozytywnej energii. Zwłaszcza, że sukces w tym potkaniu nie przyszedł łatwo, a walka na parkiecie przez większą jego część była wyrównana.

Sporym zaskoczeniem był brak w pierwszej szóstce zespołu z Sopotu podstawowej rozgrywającej i kaptan drużyny, Izabeli Bełcik. Zresztą nie pojawiła się na parkiecie ani na chwilę.

- Mam kontuzję nogi, jakieś naderwanie łydki – krótko i lakonicznie odpowiedziała zawodniczka na pytanie o przyczynę absencji w meczu.

Zastąpiła ją Anna Kaczmar i okazała się dobrą zmienniczką. Bez respektu dla utytułowanych rywalek rozpoczęła grę. Zdenerwowane wyraźnie były jej koleżanki z drużyny, podobnie zresztą jak i siatkarki Chemika, bowiem pierwsze punkty zdobywane w tym meczu były efektem popełnianych błędów z obu stron.  Pierwsza opanowała nerwy najbardziej doświadczona, Małgorzata Glinka-Mogentale i to ona, jako pierwsza na boisku, zakończyła punktowym atakiem akcję naszej drużyny na 2:2. Później efektownym blokiem popisała się Agnieszka Bednarek-Kasza, zatrzymując Katarzynę Zaroślińską. Pomimo że pojawiła się szansa na zbudowanie przez nasze siatkarki jeszcze większej przewagi, to ogarnęła je jakaś krótkotrwała niemoc w celnym umieszeniu piłki w polu gry przeciwnika. W efekcie to przyjezdne wyszły na czteropunktowe prowadzenie. Sporo wysiłku kosztowało odrobienie dystansu do rywalek. Udało się to w końcu przy stanie 11:11. Teraz kibice oglądali pasjonującą próbę sił na siatce. Kilka kolejnych akcji, tak z jednej jak i z drugiej strony, kończyło się na bloku przeciwniczek (w tej partii oba zespoły zdobyły po sześć punktów w tym elemencie gry, natomiast w całym meczu Chemik - 13, a Atom - 12). Jednak przez wysoką zaporę sopocianek udało się przedrzeć Anie Bjelicy oraz Annie Werblińskiej, piękny pojedynczy blok, a zaraz atak z krótkiej Agnieszki Bednarek-Kaszy dały w końcówce pierwszej partii prowadzenie gospodyniom 21:16. Choć przyjezdne poderwały się jeszcze do walki, do odrabiania strat, jednak spokój i doświadczenie oraz pewność naszych mistrzyń wzięły górę.

Druga partia meczu dostarczyła kibicom znacznie więcej emocji niż pierwsza. Nie tylko dlatego, że podopieczne trenera Cuccariniego niesione dopingiem kibiców znów musiały odrabiać czteropunktową stratę do rywalek, ale przede wszystkim dzięki kapitalnej grze w obronie obu drużyn. Słowa wielkiego uznania należą się naszej libero, Marioli Zenik, choć jej vis a vis, Agata Durajczyk, także zasługuje na pochwałę. Wszystkim, którzy śledzili grę, zapewne najbardziej zapadły w pamięci dwie pełne poświęcenia obrony Małgorzaty Glinki-Mogentale, a już na pewno bardzo długa wymiana ciosów zakończona atakiem z krótkiej Agnieszki Bednarek-Kaszy. Po niej tak gospodynie jak i przyjezdne z trudem łapały powietrze, aby wyrównać oddech. Duże korzyści w tym secie obu zespołom przynosiły bardzo dobre zagrywki. Co prawda aż cztery asy zaserwowały sopocianki, to jednak trudne zagrywki w wykonaniu Stefany Veljković, Mai Ognjenović, a także Aleksandry Jagieło stwarzały naszej drużynie możliwość wyprowadzania kontr. Gorąco na parkiecie i poza nim było w samej końcówce seta. Przy stanie 22:23 z lewego skrzydła zaatakowała Małgorzata Glinka-Mogentale.  Sędziowie pokazali, że piłka wpadła w boisko, ale ich decyzję natychmiast zaczął podważać trener Atomu, Lorenzo Micelli. Za chwilę nasza siatkarka znów podobnym zagraniem zdobyła punkt i kibice wstawali z miejsc, aby w takiej pozycji oglądać ostatnią akcję w tym secie.

W trzecim secie naszym siatkarkom przy stanie 9:9 przytrafiła się krótka chwila dekoncentracji i po dwóch autowych atakach trener Giuseppe Cuccarini natychmiast zareagował, żądając przerwy. Uwagi przekazane podopiecznym podziałały na nie mobilizująco i przez kilka kolejnych akcji kibice oglądali walkę punkt za punkt, a ich zdobywanie było zasługą głównie atakujących obu drużyn: Any Bjelicy w Chemiku i Katarzyny Zaroślińskiej w Atomie.  Jednak losy tej partii rozstrzygnęły się w środkowej jej części, kiedy to swoją mocną zagrywką sporo zamieszania w szeregach rywalek narobiła Anna Werblińska, a jej koleżanki skwapliwie wykorzystały błędy rywalek i skutecznie kontrowały. I choć w samej końcówce seta tym samym zrewanżowała się Klaudia Kaczorowska, to sopociankom nie udało się zniwelować wcześniejszych strat.