Złoto jest na wyciągnięcie ręki

14.04.2014

To był szalony wieczór, to była też szalona noc w hali w Policach. W drugim meczu finału play-off Orlen Ligi kibice oglądali wspaniałe siatkarskie widowisko, z którego i tym razem zwycięsko wyszła nasza drużyna. Chemik Police ma już złote medale mistrzostw Polski dosłownie na wyciągnięcie ręki. Do pełni szczęścia potrzebny jest jeszcze jeden zwycięski mecz z Impelem Wrocław.

Chemik Police - Impel Wrocław 3:1 (25:21, 25:21, 19:25, 25:17)

Chemik Police: Werblińska (12), Mróz (10), Bjelica (6), Glinka – Mogentale (14), Bednarek – Kasza (14), Ognjenović (4) oraz Sawicka (l), Krzos, Kowalińska (12).

Impel Wrocław: Mroczkowska (11), Kąkolewska (10), Kaczor (3), Brinker (3), Wilson (4), Dirickx (4) oraz Medyńska (l), Pyziołek (14), Sieczka, Konieczna (15), Gryka.

MVP meczu: Izabela Kowalińska

Można pokusić się o stwierdzenie, że to był mecz rezerwowych. W drużynie Impela niewątpliwie pierwszoplanowe role odegrały Bogumiła Pyziołek i Katarzyna Konieczna, które spotkanie rozpoczynały w kwadracie dla rezerwowych. Natomiast w naszej ekipie świetną dyspozycję zaprezentowała Izabela Kowalińska, która zastąpiła na boisku Anę Bjelicę. To ona poprowadziła Chemika Police do zwycięstwa w czwartym secie, a w efekcie do wygranej w całym meczu. Ale tak naprawdę poniedziałkowe spotkanie miało znacznie więcej bohaterek. Są nimi wszystkie siatkarki naszej drużyny, bo każda z nich wniosła swój ogromny wkład w sukces, jakim jest zwycięstwo i prowadzenie 2:0 w finale play-off, w którym gra się do trzech wygranych.

Po pierwszych akcjach meczu wydawało się, że nasza drużyna szybko chce wziąć co swoje, czyli pewne zwycięstwo i nie dawać nikomu powodów do dywagacji, który z zespołów na parkiecie jest lepszy. Od razu nasze siatkarki wywarły presję na rywalkach, te się trochę pogubiły i po kolejnym świetnym zagraniu Agnieszki – Bednarek Kaszy, a tym razem był to as serwisowy, nasze panie prowadziły 12:4. W międzyczasie na parkiecie w ekipie wrocławskiej pojawiła się Bogumiła Pyziołek, zastępując nieskuteczną, szczególnie w przyjęciu, Niemkę Maren Brinker. Jak się za chwilę okazało, była to słuszna decyzja trenera wrocławianek. Dzięki jej dobremu przyjęciu oraz atakom przyjezdne zaczęły mozolnie odrabiać straty. Nasze siatkarki nie utrudniały im tego zadania, oddając kilka punktów po własnych błędach. W efekcie przyjezdne doprowadziły do remisu 17:17, a zaraz do prowadzenia 17:18. Kolejny remis, ostatni już w tym secie, był przy stanie 20:20. Wówczas zawodniczkom Impela przydarzył się błąd dotknięcia siatki, „Maggie” zablokowała atak Kaczor, za chwilę podobnym zagraniem popisała się Katarzyna Mróz, Mroczkowska zaatakowała w aut i był setbol. Błąd zagrywki po naszej stronie kosztował utratę jednego punktu, ale drugi setbol już został wykorzystany.

Początek drugiej partii należał do przyjezdnych. Wrocławianki prowadziły od początku i dzięki skutecznej zagrywce nie pozwalały złapać naszym zawodniczkom odpowiedniego rytmu gry. Nie oznacza to wcale, że na boisku panowała jedna drużyna, wręcz przeciwnie. Kibice oglądali długie akcje po obu stronach siatki. Imponowała przede wszystkim postawa Agaty Sawickiej, która popisywała się pięknymi i skutecznymi obronami. Świetną grę kontynuowała Agnieszka Bednarek – Kasza, a Katarzyna Mróz zaczęła punktować blokiem. Jednak tylko na krótko udało się doprowadzić do remisu stan rywalizacji w pierwszej części tego seta (6:6, 7:7). Rywalki znów uzyskały 2-, 3-punktową przewagę, którą utrzymywały aż do stanu 20:20. Teraz, podobnie jak w secie pierwszym, sprawy w swoje ręce wzięły nasze panie. Anna Werblińska trafiła zagrywką w Mroczkowską, Katarzyna Mróz zablokowała atak Pyziołek, a Małgorzata Glinka – Mogentale zatrzymała zbicie Koniecznej. Ostatni punkt w tej partii dla naszego zespołu zdobyła bezpośrednio z zagrywki Katarzyna Mróz.

To, czego nie potrafiły zrobić wrocławianki w drugiej partii, czyli utrzymać wypracowanej z trudem przewagi do końca seta, z pełnym powodzeniem zrealizowały w trzeciej odsłonie. A to dlatego, że były bardziej skoncentrowane od naszych siatkarek, popełniały mniej błędów, a wszystkie niedokładności w naszej drużynie wykorzystywały z pełnym wyrachowaniem. Ponadto gospodynie straciły siłę oraz skuteczność w ataku, dzięki czemu przyjezdne miały ułatwione zadanie w obronie i wyprowadzaniu kontrataków. Szukając sposobu na zmianę tej niekorzystnej tendencji, trener Cuccarini sięgnął po rezerwową, Izabelę Kowalińską. Przy pierwszej nadarzającej się okazji do ataku pokazała, że była to słuszna decyzja. Od tego momentu stała się pewnym, praktycznie podstawowym wyborem dla naszej rozgrywającej, Mai Ognjenović. Problem polegał jednak na tym, przewaga siatkarek Impela w tej partii była już spora. Nie udało się jej zniwelować.

Jeśli ktokolwiek miał nadzieję, że może właśnie teraz nastąpił punkt zwrotny w całym meczu i wrocławianki zaczną dyktować warunki na parkiecie (na pewno o tym marzyli kibice z Wrocławia), mocno się rozczarował. Czwarty set był bowiem demonstracją siły Chemika Police oraz nieprzeciętnych umiejętności naszych siatkarek. Od pierwszego gwizdka sędziów przypuściły szturm na przeciwniczki. Te dosłownie dwoiły się i troiły, podbijały piłki, wydawać by się mogło nie do obrony, ale dzięki temu zdobywały tylko pojedyncze punkty. Pod warunkiem, że na parkiecie nie było Agaty Sawickiej, bo gdy wchodziła na plac gry, broniła znakomicie. Nasze panie natomiast seriami budowały przewagę, a to głównie za sprawą Izabeli Kowalińskiej, która była praktycznie nie do zatrzymania w ataku. Skutecznym blokiem popisywała się Katarzyna Mróz. Anna Werblińska siała zamieszanie w szeregach rywalek trudną zagrywką i precyzyjnymi zbiciami. Gdy prowadzenie urosło do dziewięciu punktów (20:11), na trybunach, zaczęło się fetowanie sukcesu, bo nikt już nie wątpił w to, że zwycięzcą tego pojedynku może być tylko Chemik Police.