Teoretycznie nikt nie powinien nam zagrozić

21.06.2014

Rozmowa z Agnieszką Rabką, rozgrywającą Chemika Police.

- Dla wielu osób pani ponowna obecność w drużynie Chemika Police jest sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że jest pani młodą, bardzo młodą mamą, obarczoną obowiązkami macierzyńskimi, a przed zespołem stawiane są cele, których osiągnięcie będzie wymagało dużych poświęceń. Czy podoła pani takiemu wyzwaniu?

- Chyba każda z zawodniczek, zaraz po urodzeniu dziecka, życzyłaby sobie takiego wspaniałego powrotu do czynnego życia sportowego, jaki mam okazję doświadczać. Dla mnie jest to duże szczęście, że trafiłam do Chemika Police. Możliwość trenowania i grania w drużynie Mistrza Polski, którą tworzą wspaniałe siatkarki, to wielka satysfakcja, ale i wyjątkowa mobilizacja do pracy. Czy dam sobie radę? Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze daję z siebie wszystko na boisku. Bez względu na to gdzie gram i czy jestem tą pierwszą, czy drugą rozgrywającą, staram się wykorzystywać sto procent swoich możliwości. Tak będzie także teraz. Muszę po prostu poprzestawiać swoje życie tak, aby sprostać wszystkim obowiązkom, abym była jak najlepszą mamą w domu i jak najlepszą zawodniczką w drużynie.  Na nowo trzeba się więc wdrożyć w reżim treningowy i podjąć ciężką pracę.

- Przed podjęciem decyzji o grze w Chemiku Police na pewno rozważała pani wiele różnych konsekwencji z nią związanych. Wszystkiego nie da się jednak przewidzieć i zaplanować. Zatem podjęła pani duże ryzyko w tej dla siebie nowej, wyjątkowej sytuacji.

-  Oczywiście i przyznam, że pewne obawy istnieją nadal. Mały Piotruś ma dopiero cztery miesiące i zostawienie go na dłuższy czas to dla mnie obecnie sytuacja niewyobrażalna. Jednak powoli muszę się z tym oswajać i do tego przygotowywać. Przeprowadzamy się do Szczecina całą rodziną, zatem wiem, że podczas mojej nieobecności dziecko będzie z tatą, w najlepszych rękach, z najbliższą osobą. Wiem też, że czekają mnie nie tylko codzienne, krótkie rozłąki na treningi, ale także kilkudniowe rozstania na wyjazdowe mecze, rozgrywane także gdzieś w Europie. To na pewno nie będzie łatwe, ale nie ja pierwsza jestem w takiej sytuacji, wiele dziewczyn przede mną świetnie radziło sobie jako mamy – zawodniczki.

- Pomimo że to pani powrót do Chemika Police po przerwie macierzyńskiej, to jednak drużyna jest zupełnie inna od tej, w której grała pani w sezonie 2012/2013.  Mimo to może się tu pani czuć jak wśród dobrych znajomych, wręcz jak w rodzinie.

- O tak, jak najbardziej. Z większością z dziewczyn znamy się doskonale, mamy za sobą po kilka rozegranych  wspólnie sezonów. Czy to z Agnieszką Bednarek – Kaszą, z Kasią Gajgał, Anią Werblinską, Izą Żebrowską. Z Olą Jagieło aż przez pięć sezonów występowałyśmy razem w Muszynie. 

- W Chemiku Police są także cztery Serbki. Jak wyobraża sobie pani współpracę, przede wszystkim z rozgrywającą Mają Ognjenović?

- Maja jest bardzo dobrą I doświadczoną zawodniczką, od której wiele jeszcze mogę się nauczyć. Poza tym mamy w zespole z góry przypisane role. Maja jest tą pierwszą rozgrywającą, ja drugą. Myślę, że dzięki temu każda z nas, wiedząc co do niej należy, będzie mogła w stu procentach skupić się na wypełnianiu swoich zadań, jak najlepszym wykonywaniu swojej pracy. Znamy swoje możliwości, wiemy, co w każdej z nas  jest najlepszego, co możemy dać drużynie. Jesteśmy dorosłymi osobami, więc jestem przekonana, że szybko się dogadamy, a współpraca będzie przynosiła korzyści nam wszystkim. Tym bardziej, że nie należę do tych, którzy szukają konfliktów, albo prowokują nieprzyjemne sytuacje.

- Czy ma pani swoją wizje, wyobrażenia odnośnie roli, jaką Chemik Police odegra w nowym sezonie 2014/2015?

- Skoro w ubiegłym sezonie Chemik Police, mimo dwóch wpadek w Pile i Sopocie okazał się drużyną poza zasięgiem konkurencji, to biorąc pod uwagę fakt, że skład został teraz jeszcze poważnie wzmocniony, teoretycznie w Orlen Lidze nikt nie powinien nam zagrozić. Co do występów w pucharach europejskich z doświadczenie wiem, że ciężko jest cokolwiek ugrać w konfrontacji z klubami, które są najmocniejsze nie tylko na kontynencie, ale i w świecie. Czeka więc nas dużo pracy i walki na parkiecie, aby osiągnąć zakładane cele.