Małgorzata Glinka – Mogentale: Stres i nerwy są przed każdym meczem.

27.03.2014

Rozmowa z Małgorzatą Glinką - Mogentale, przyjmującą Chemika Police.

- Jest pani najbardziej doświadczoną siatkarką w ekipie Chemika Police pod względem meczów rozegranych o wysoką stawkę. Przed naszą drużyną takie właśnie pojedynki. Czy czuje pani, pomimo rutyny, tremę, ściska coś w żołądku na myśl o tej rywalizacji?

- Doświadczenie akurat w tym przypadku nie ma najmniejszego znaczenia. Na boisku tak, przydaje się i pomaga. Natomiast przed każdym meczem jest stres, są nerwy. To naturalne i wynika chociażby z szacunku do przeciwnika, myśli się o meczu, o ciężkiej walce jaka czeka. Przed samym meczem emocje są więc zawsze duże, jest trema. A ta, jak wiadomo, albo paraliżuje i odbiera siły, blokuje każdy ruch, albo jest mobilizująca i dodaje sił, pozwala wykorzystać wszystkie umiejętności, a nawet więcej.

- Jaki rodzaj przedmeczowej tremy jest u Małgorzaty Glinki?

- Mam nadzieję, że ten drugi (śmiech). Jestem tylko kobietą, nie jakimś robotem. Nie wiadomo, co się będzie działo, co się może wydarzyć przed i w czasie meczów.

- Czy na podstawie własnych doświadczeń z gry w wielu wielkich drużynach uważa pani, że Chemik Police jest mentalnie gotowy do walki o medale, o najwyższe trofea w polskiej siatkówce?

- Myślę, że tak, chociaż takiej pewności siebie, wiary we własne umiejętności i w osiąganie kolejnych sukcesów nie wypracuje się na treningach, tylko w meczach o wysoką stawkę. W tym roku nie miałyśmy zbyt wielu okazji, aby grać bardzo ważne spotkania. Tak naprawdę zaczęły się one dopiero w Ostrowcu, na Pucharze Polski. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, że będziemy jako zespół coraz bardziej mocne także psychicznie. Na pewno fakt, że zespół tworzą doświadczone zawodniczki, ograne na światowych i europejskich boiskach, pomaga nam i wiele daje w najcięższych momentach. Pozwala je przezwyciężać. Myślę więc, że najważniejsze jest teraz to, abyśmy w zdrowiu, beż żadnych kontuzji przystąpiły do tych najważniejszych spotkań, które przed nami.

- Czy Chemika Police da się porównać do któregoś z zespołów, w których pani dotychczas grała?

- Nie, absolutnie. Ale proszę tego nie odczytywać jako jakąś ocenę tej drużyny, że jest ona w jakiś sposób gorsza, czy słabsza od innych. Nie. To nie tak. Po prostu każdy zespół tworzą inni ludzie, w innym czasie i rzeczywistości, w innych warunkach. Chemik Police jest zupełnie nowym rozdziałem, nową kartą w moim sportowym życiu. Ten zespół został stworzony nie po to, aby sobie pograł tu i teraz, ale by osiągnął jasno określone cele. Pracujemy nad tym od sierpnia ubiegłego roku pod dużą presją, bo na nas skierowane są oczy obserwatorów, wszyscy nas oceniają i oczekują od nas sukcesu. My natomiast chcemy jak najlepiej wywiązać się ze swojego zadania, sprostać pokładanym w nas nadziejom.

- Czy wracając do Polski po latach gry poza granicami właśnie tak wyobrażała sobie pani Orlen Ligę, że taki jest jej poziom, że tak teraz wygląda nasza siatkówka? Czy coś panią zaskoczyło pozytywnie, a może rozczarowało?

- Pozytywne zaskoczenie to takie, że nie ma łatwych meczów, że trzeba się także sprężać na zespoły z ostatnich miejsc w tabeli. Zwykle w zagranicznych ligach jest tak, że pomiędzy czołówką a outsiderami jest bardzo duża różnica poziomu, prawie przepaść. Wówczas mogą pokazać się rezerwowe, z drugiej szóstki. Natomiast my, praktycznie cały czas musiałyśmy grać w silnym składzie. To ma swoje negatywne skutki, no bo gdzie mają zdobywać doświadczenie zmienniczki jak nie podczas właśnie takich meczów, gdzie są emocje, rywalizacja z przeciwnikiem. Na treningach tego nie da się wypracować. Wówczas odpowiedzialność za wyniki, także z tymi słabszymi rywalami, rozkładałaby się na większą ilość zawodniczek.

- No to jeszcze raz odwołajmy się do bogatego pani siatkarskiego doświadczenia. Jak pani sądzi, ile meczów rozegra Chemik Police w półfinałach play-off z Dąbrową Górniczą?

- Och, tu doświadczenie absolutnie nie pomoże (śmiech). Powiem tak: mój najbardziej optymistyczny wariant jest taki, aby do zakończenia Orlen Ligi zagrać jeszcze sześć meczów. Ale to tylko życzenia. Tak naprawdę nie jest ważne, ile spotkań rozegramy. Najważniejsze jest, abyśmy zagrały i wygrały tyle, ile potrzebnych jest do osiągnięcia naszego celu.