Wyzwaniem będzie poniedziałkowy mecz

26.03.2014

Sztab medyczny Chemika Police miał ostatnio najwięcej pracy z naszymi środkowymi, Agnieszką Bednarek-Kaszą i Katarzyną Gajgał – Anioł. U tej pierwszej pojawiły się oznaki przemęczenia operowanego kilka miesięcy temu stawu kolanowego. Natomiast pani Katarzynie przytrafiły się dwa pechowe urazy kciuków obu dłoni. W jakim obecnie stanie są obie zawodniczki, czy będą gotowe do czekających nasz zespół najważniejszych meczów w sezonie? – z tym pytaniem zwróciliśmy się do jednego z dwóch fizjoterapeutów naszego zespołu, Rafała Antczaka.

- Agnieszka grała już w Legionowie i będzie gotowa także na niedzielny i poniedziałkowy mecz. Ostatnio zauważyliśmy pewne oznaki nadwyrężenia kolana prawej nogi, musiała trochę inaczej potrenować, miała specjalne, indywidualne zajęcia. Nie grała także w dwóch meczach - tak zdecydowaliśmy z Tonim (Antonio Tome del Olmo – także fizjoterapeuta Chemika Police) oraz trenerem. Ale wszystko jest już dobrze. Aga jest taką zawodniczką, że zawsze wymaga od siebie bardzo dużo i na pewno da z siebie 100 procent, będzie walczyć na maksimum możliwości. Natomiast jeśli chodzi o Kasię, to nie wiem, czy kiedykolwiek któraś z siatkarek doświadczyła takiego pecha. Przynajmniej wśród moich znajomych, że tak powiem po fachu, działających w sporcie, nikt dotychczas nie spotkał się z takim przypadkiem, aby w krótkim czasie zawodniczka doznała identycznych urazów tych samych palców obu dłoni i to w identycznych okolicznościach. W meczu pucharowym z Piłą, przy bloku, złapała kontuzję kciuka lewej dłoni, po czym, po intensywnych zabiegach i rehabilitacji, gdy mogła już ćwiczyć z piłką, podczas treningu, także w bloku, podobna historia przytrafiła się z kciukiem prawej dłoni. Misia pali się do gry, nawet, gdybyśmy zagipsowali jej te palce, to chciałaby wejść na boisko. Ale musimy spokojnie postępować, aby nie pogorszyć sprawy. Trenuje ze specjalnymi opatrunkami i jeśli zaistnieje taka potrzeba, to i ona będzie do dyspozycji trenera. Na szczęście w składzie drużyny są cztery środkowe, zatem trener ma pewną swobodę wyboru. Zresztą środkowe bloku to chyba najbardziej newralgiczna, jeśli chodzi o kontuzje, pozycja w siatkówce. Tutaj bardzo wysokie zawodniczki są intensywnie eksploatowane, niezmiernie rzadko zdarza się, aby grały na niej bardzo doświadczone dziewczyny z wieloletnim stażem. Po prostu organizm nie wytrzymuje obciążeń.

- Jak wyglądają przygotowania naszych siatkarek przez fizjoterapeutów do tak ważnych meczów, jakie są przed nimi?

- Wszyscy mamy świadomość tego, że teraz zaczyna się walka o najwyższe cele, że przed nami najważniejsze mecze w sezonie, natomiast w naszej pracy tak naprawdę nic się nie zmienia. Do każdego meczu podchodzimy tak samo, przygotowujemy praktycznie całą czternastkę do gry. Podobnie będzie teraz i zrobimy wszystko, aby w niedzielę, o godz. 16.30 dziewczyny były pod względem fizycznym przygotowane do meczu. Zdecydowanie większym wyzwaniem będzie poniedziałkowe spotkanie. Ale to dla nas także nic nowego, bo grać będziemy nie po raz pierwszy dzień po dniu. Zaczęliśmy w Ostrowcu podczas Pucharu Polski, gdzie po sobotniej, pięciosetowej walce regenerację i przygotowania do finałowego meczu skończyliśmy o pierwszej w nocy. Wszystkie dziewczyny, które grały, były w 100-procentowej dyspozycji nazajutrz, co było chyba widoczne na boisku w konfrontacji z Muszyną. Podobnie będzie teraz. W niedzielę po pierwszym meczu trzeba będzie mocno popracować, aby dziewczyny zapomniały o nim jako o fizycznej pracy i były gotowe do kolejnego wysiłku na sto procent możliwości. Na to składa się wiele rzeczy i zabiegów, zaczynając od naszych rąk, a na suplementacji kończąc.

- Zatem o fizyczną dyspozycję zespołu kibice mogą być spokojni?

- Myślę, że tak, bo przecież na nią składa się cały sezon. Dziewczyny pracowały na nią kilka miesięcy. Nie da się teraz zrobić cudów, nie złapie się formy gdzieś ot tak, nie wyjmie się jej z szafy. Musimy teraz po prostu skumulować i wykorzystać wszystko to, co wspólnie dotychczas wytrenowaliśmy.