Sensacji nie ma, mistrzynie Polski pokazały klasę

2.05.2015

Tak jak zapowiadały siatkarki Chemika Police po wczorajszym, nieudanym meczu z PGE Atomem Treflem Sopot, dzisiaj zagrały zdecydowanie lepiej i zwyciężyły w drugim spotkaniu wielkiego finału Orlen Ligi. Stan rywalizacji do trzech wygranych meczów jest 1:1. Teraz najbliższe dwa spotkania odbędą się w sobotę i niedzielę, 9 i 10 maja w Sopocie.

Chemik Police – PGE Atom Trefl Sopot 3:1 (18:25, 25:12, 25:22, 25:19)

Chemik Police: Ognjenović – 6, Werblińska, Veljković - 14, Bjelica - 27, Glinka-Mogentale - 15, Bednarek-Kasza – 14 oraz Zenik (l), Jagieło - 5, Krzos, Kowalińska.

PGE Atom Trefl Sopot: Bełcik - 5, Kaczorowska – 4, Cooper – 10, Zaroślińska – 21, Leys - 12 , Efimienko – 4 oraz Durajczyk (l) Fonoimoana – 3, Tokarska – 2, McClendon, Kaczmar.

MVP meczu: Ana Bjelica

Wszyscy, którzy liczyli na sensację w wielkim finale play-off Orlen Ligi, na pewno są zawiedzeni, bo faworyt rozgrywek, Chemik Police, nie dość, że odniósł zwycięstwo, to przede wszystkim pokazał styl, w jakim zwykł odprawiać swoich rywali. Choć siatkarki PGE Atomu Trefla Sopot po wygranym, wczorajszym meczu twierdziły, że to dopiero początek walki o koronę Mistrza Polski i nie wpadają w euforię, ale była to zwykła kurtuazja. Do dzisiejszego meczu przystąpiły niezwykle skoncentrowane, zmotywowane do walki o każdy punkt, o każdą piłkę, żądne zwycięstwa i sprawienia mega niespodzianki. Rzeczywiście postawiły naszym siatkarkom trudne warunki na parkiecie, ale aktualne mistrzynie Polski, niesione kapitalnym dopingiem kibiców pokazały klasę i to one schodziły z parkietu w glorii zwycięzcy.

Kibicom za doping specjalnie dziękował po meczu trener Chemika Police, Giuseppe Cuccarini, bo spisali się, podobnie zresztą jak nasze siatkarki, na medal. W dniu Świata Flagi Narodowej stworzyli w Azoty Arenie biało-czerwone trybuny i odśpiewali „Mazurka Dąbrowskiego”, a ponadto ustanowili rekord Azoty Areny w głośnym dopingu. Panie Małgorzata Chrzanowska i Katarzyna Obolewicz z Centrum Analiz Laboratoryjnych Grupy Azoty Zakłady Chemiczne „Police” S.A. podczas piątkowego i dzisiejszego meczu mierzyły hałas, jaki zrobili fani, zagrzewając do walki swoją drużynę. Od dzisiaj rekord ten wynosi 116,6 dB! To niemal identyczny hałas jak ten, który robi wirnik helikoptera! 

W takiej wyjątkowej atmosferze panującej na trybunach Azoty Areny nasze siatkarki rozpoczęły mecz podobnie, jak wszystkie partie wczorajszego pojedynku, czyli od prowadzenia, które zapewniły efektowne ataki Stefany Veljković. Jednak znowu, tak jak dzień wcześniej, nie potrafiły utrzymać przewagi ani jej powiększyć. Wręcz przeciwnie, na pierwszej przerwie technicznej przegrywały jednym punktem, a w następnych akcjach straciły kolejne dwa, dzięki znowu skutecznej grze atakującej z Sopotu, Katarzyny Zaroślińskiej. Wysiłki Małgorzaty Glinki-Mogentale i Agnieszki Bednarek-Kaszy, które swoimi akcjami wzbogacały konto punktowe naszej drużyny, nie były dostateczną przeciwwagą dla skutecznie atakujących sopocianek. Aby wzmocnić siłę ofensywną, Giuseppe Cuccarini zdecydował się na wprowadzenie na pozycję przyjmującej, w miejsce Anny Werblińskiej, nominalną atakującą – Izabelę Kowalińską. Siatkarka ta w ubiegłym sezonie z powodzeniem grała na tej pozycji w reprezentacji Polski. Roszada w składzie niewiele jednak zmieniła. Pierwszy set nasze siatkarki musiały spisać na straty.

W drugiej partii trener kontynuował poszukiwania optymalnego ustawienia przeciwko zespołowi z Trójmiasta. Okazało się, że pomysłem na zmianę obrazu gry w naszym zespole było wprowadzenie na parkiet Aleksandry Jagieło. Doświadczona przyjmująca wyraźnie miała dzisiaj swój dzień, dała impuls do walki, doskonale broniła i skończyła kilka akcji w swoim stylu, obijając piłką dłonie blokujących rywalek. Z akcji na akcję Chemik rozpędzał się, gra nabierała rytmu. Serie mocnych i celnych  zagrywek Any Bjelicy i Agnieszki Bednarek-Kaszy robiły spustoszenie w szeregach przyjmujących z Sopotu. Kontry efektownie kończyła a to Stefana Veljković, a to Małgorzata Glinka-Mogentale. Nasza środkowa także nękała rywalki trudnym serwem. Dwa z nich, jeden po drugim, były asami. Na drugiej przerwie technicznej 8-punktowa przewaga Chemika oznaczała, że tylko kataklizm mógł odebrać gospodyniom zwycięstwo w tej partii.

Żądne rewanżu za tak dotkliwą porażkę, sopocianki mocno zabrały się do pracy w trzeciej odsłonie meczu. Do wciąż skutecznego ataku, głównie w wykonaniu Katarzyny Zaroślińskiej i Charlotte Leys, dołożyły jeszcze pełną poświęcenia i determinacji walkę w obronie. Ale w naszej drużynie świetną partię rozgrywała także Ana Bjelica i skutecznie niwelowała siłę przyjezdnych w tym elemencie gry. Kibice oglądali więc długie wymiany z efektownymi akcjami w defensywie i ataku. Jednak to mistrzynie Polski były stroną dominującą, z niewielką 1 - , 2 – punktową przewagą, a sopocianki goniły wynik. Choć w drugiej części seta udało się im dwukrotnie doprowadzić do remisu (17:17 i 19:19), to ostatnie akcje seta były wygrane przez nasze siatkarki.

Walka w czwartej partii była jeszcze bardziej wyrównana i emocjonująca niż w poprzedniej. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie emocje panowały na trybunach Azoty Areny, na parkiecie, a także na ławkach trenerskich. Najwięcej spokoju zachowała chyba Maja Ognjenović, która swoimi mierzonymi zagrywkami (w tym dwoma asami serwisowymi), dawała swoim koleżankom możliwość skutecznej obrony, a następnie wyprowadzania kontr. Znowu w kilku akcjach dało o sobie znać doświadczenie Małgorzaty Glinki-Mogentale, która znajdowała sposób, aby omijać wysoki blok i po ciasnym skosie umieszczać piłkę w polu rywalek. Efektownie i skutecznie ze środka siatki atakowała Stefana Veljković. Raz nawet po rozegraniu Małgorzaty Glinki-Mogentale! Tak grającego Chemika Police sopocianki nie były w stanie zatrzymać.