Nic dwa razy się nie zdarza – Nafta popłynęła

29.11.2014

Wszyscy ci, którzy liczyli na powtórkę sensacji z ubiegłego sezonu, kiedy Chemik Police niespodziewanie przegrał w Pile z miejscową Naftą, przeżyli rozczarowanie. Mistrzynie Polski potwierdziły znane słowa: nic dwa razy się nie zdarza… Po godzinie i 20 minutach gry było po wszystkim, a Chemik Police zgarnął całą pulę punktów.

PGNiG Nafta Piła – Chemik Police 0:3 (17:25, 17:25, 8:25)

PGNiG Natfa Piła: Nadziałek – 4, Raczyńska – 4, Milović - 2, Wawrzyniak - 6, Krawulska - 9, Stencel - 0, oraz Pauliukouskaya (l), Jamroc - 4, Skorupka - 4, Sobczak – 0, Wilczyńska – 0.

Chemik Police: Ognjenović – 1, Jagieło - 9 , Veljković - 7, Kowalińska - 7, Malagurski - 11, Bednarek-Kasza - 8, oraz Zenik (l), Bjelica - 8, Krzos – 0, Rabka – 1.

MVP meczu: Sanja Malagurski

Chemik Police rozpoczął mecz w nieco innym ustawieniu aniżeli w większości dotychczasowych pojedynków. W wyjściowej szóstce zabrakło Anny Werblińskiej i Małgorzaty Glinki – Mogentale. Zastąpiły je Aleksandra Jagieło i Sanja Malagurski. Na prawe skrzydło trener Giuseppe Cuccarini desygnował Izabelę Kowalińską. Być może brak ogrania meczowego w takim składzie spowodował, że nasze siatkarki nie ustrzegły się kilku błędów na początku pierwszego seta. Przede wszystkim brakowało precyzji w ataku. Podarowały więc w ten sposób kilka punktów rywalkom. Poza tym Krawulska i Wawrzyniak odważnie atakowały i miejscowe osiągnęły czteropunktową przewagę 12:8. Wtedy Giuseppe Cuccarini poprosił o przerwę, która podziałała mobilizująco na nasze siatkarki. Najpierw potężnym atakiem zaimponowała wszystkim Aleksandra Jagieło, w następnej akcji blok obiła Izabela Kowalińska, a zaraz po tym Stefana Veljković oszukała rywalki sprytną kiwką na środku siatki. Przewaga stopniała do jednego punktu, ale pilanki odpowiedziały jeszcze skutecznym blokiem. Kolejne dwa punkty były dziełem Stefany Veljković. Po udanym ataku tej zawodniczki na tablicy wyników pojawił się remis 13:13, po czym popisała się asem serwisowym, po którym Chemik prowadził 13:14. Kapitalne rozegranie piłki przez Maję Ognjenović przyniosło kolejny, łatwy punkt, bo Izabela Kowalińska atakowała na czystej siatce. Tak naprawdę w tym momencie skończyły się emocje, bo gra w dalszej części seta przebiegała pod dyktando mistrzyń Polski. Punktowała przede wszystkim Aleksandra Jagieło (6 pkt. w tym secie) oraz Izabela Kowalińska, Stefana Veljković i Agnieszka Bednarek-Kasza (wszystkie po 3 pkt. w I secie). Godnym odnotowania jest fakt, iż w tej partii spotkania, po raz pierwszy w bieżącym sezonie na boisko weszła Aleksandra Krzos, zmieniając w drugiej linii na przyjęciu Sanję Malagurski. To znak, że jest już w pełnej dyspozycji po przebytej operacji barku i długiej rehabilitacji.

Początek drugiej odsłony spotkania to popis skuteczności Sanji Malagurski. Od swojej rodaczki na rozegraniu, Mai Ognjenovć dostała cztery kolejne piłki i wszystkie mocnymi zbiciami umieściła w polu gry rywalek. Wobec takich zagrań gospodynie były bezsilne. Choć starały się, walczyły ambitnie, to z każdą następną akcją traciły dystans do naszych mistrzyń. Trener Giuseppe Cuccarini w takiej sytuacji postanowił sprawdzić w warunkach meczowych wariant podwójnej zmiany: za Izabelę Kowalińską pojawiła się na placu gry Agnieszka Rabka, natomiast Ana Bjelica za Maję Ognjenović. A, że ta rotacja okazała się efektywna, obie zawodniczki na trzecią partię meczu wyszły w podstawowej szóstce.

W ostatniej części gry gospodyniom udało się uzbierać zaledwie osiem punktów, z czego tylko połowę zdobyły po swoich skutecznych akcjach. Reszta to wynik błędów naszych siatkarek, jednak przy tak druzgocącej przewadze trudno jest utrzymać koncentrację, dlatego chyba nikt nie może im tego mieć za złe.