Gyselle Silva: 56 punktów? Niepełna historia

12.11.2019

Gyselle Silva m.in. na temat opuszczenia Kuby, życia w Polsce i 56 punktów, które zdobyła na Filipinach. 

- Kuba to dobre czy trudne miejsce do życia?

- Kraj z wieloma problemami. Socjalnymi, ekonomicznymi. Kraj niewielu możliwości. Z drugiej strony, to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Plaże, góry, stare miasta, jedzenie, ludzie, tak spontaniczni, z niczego tańczący na ulicach. Kuba to kraj wielu sprzeczności, ale jeśli ktoś chce zobaczyć najpiękniejszy wschód słońca w życiu, to mogę polecić Cayo Blanco, Cayo Coco czy Las Playas del Este. Zjawiskowe. 

- Żeby grać na profesjonalnym poziomie, musiałaś wyjechać. To była trudna decyzja?

- Oczywiście. Zostawiłam rodzinę, przyjaciół, znajome miejsca. Zostawiłam zwyczaje, które w innych krajach nie istnieją. Czasem jednak okoliczności zmuszają do podjęcia trudnych decyzji i to była taka sytuacja. Chciałam grać w siatkówkę. Chciałam też pomóc rodzinie, dać jej lepszą przyszłość. 

- Realia po wyjeździe okazały się przytłaczające?

- Nie było mi łatwo, ale nie żałuję. Na co dzień robię to, co kocham, a przy okazji jestem w stanie pomóc rodzinie. Wiele razy myślałam o wyjeździe do Europy, o plusach i minusach tego kroku. Z perspektywy czasu jestem świadoma, że w życiu trzeba coś poświęcić, aby następnie odnieść większe korzyści. Tak było z opuszczeniem Kuby. 

- A jak odnajdujesz się w Polsce?

- Chyba całkiem nieźle. Wiele nie zwiedzałam, ale staram się obserwować waszą kulturę, podejście do życia. W oczy rzuciło mi się kilka rzeczy, np. szacunek do natury. Byłam świadkiem sytuacji, w której dziecko potrafiło odróżnić, czy grzyb w lesie jest trujący czy jadalny! Próbowałam też kilku potraw typowych dla regionu, bardzo smakowały mi pierogi ruskie, botwinka i golonka. 

- A siatkarsko? Trener preferuje szybką grę. Ty jesteś zawodniczką bazującą na dużej sile, ten typ siatkarek nie zawsze lubi szybkość.

- Przez długi czas grałam w wolniejszym systemie, dlatego musiałam się zaadaptować. Mocno pracuję nad odpowiednim wyczuciem tempa i z czasem wygląda to coraz lepiej. Siatkówka kobieca na świecie zdecydowanie przyspieszyła, dlatego cieszę się, że trener preferuje taki system. Bardzo łatwo weszłam w drużynę, czuję duże wsparcie od dziewczyn i trenera, dlatego mogę skupić się na pracy. 

- Jesteś typem lidera zespołu? Po wpisaniu twojego nazwiska w wyszukiwarkę jedną z pierwszych informacji jest rekordowe 56 punktów, które zdobyłaś na Filipinach. 

- Mało kto dopowiada, że ten mecz przegraliśmy. Zdobyłam 56 punktów, a rywalki okazały się lepsze. To chyba idealny przykład, że zespołowością można pokonać indywidualności. Pamiętam to spotkanie jak wczoraj. Zdobyłam wiele punktów, ale po pierwsze – przegraliśmy, a po drugie – to ja zepsułam dwie najważniejsze piłki. W świat poszedł wynik punktowy, ale ja pamiętam to spotkanie inaczej. 

- Niecały miesiąc pozostał do rywalizacji z Galatasaray w Pucharze CEV. Twoim zdaniem losowanie było dla nas pechowe?

- Nie jestem osobą wierzącą w szczęście. Jeśli trafiliśmy na Galatasaray, to tak miało być. To silny zespół, od lat prezentujący stabilny poziom. My jednak też jesteśmy mocną ekipą. Stać nas na wiele, na mecz z Galatą wyjdziemy po wygraną.