Ferhat Akbas: W Polsce trzeba grać szybciej

20.08.2019

Rozmowa z Ferhatem Akbasem, trenerem Grupa Azoty Chemik Police. 

- W wielu wywiadach podkreślasz, że najważniejszą osobą w twoim życiu, w kontekście siatkówki, jest Lang Ping. Dlaczego?

- Zaczynając pracę jako statystyk byłem nikim. Miałem niezwykłe szczęście, że trafiłem na Lang Ping. Pokazała mi inną perspektywę, nie tylko w siatkówce. Jest byłą zawodniczką, która potrafiła przekuć swoje doświadczenia na parkiecie w atut i wykorzystać w pracy trenerskiej. Do tego jest trenerem-kobietą, co uważam za zaletę. Kobieta lepiej zrozumie kobietę, mężczyźni mają w tym kontekście limit.

- Co było największą lekcją?

- Podejmowanie decyzji. Ważne jest, aby zachować spokój, przemyśleć daną kwestię i z chłodną głową podjąć decyzję. Wybory dokonywane pod wpływem emocji przeważnie są błędne. Nacjami europejskimi targają emocje, mamy wiele skrajnych odczuć. Kluczem jest zachowanie spokoju. 

- Opanowałeś tę umiejętność?

- Dobry trener musi umieć opanować emocje, szczególnie w trudnych momentach. 

- Byłeś trenerem w Chinach, Japonii, Rumunii, Turcji, teraz w Polsce. Gdzie najtrudniej się żyło?

- W Chinach. Jedzenie, kultura, długie podróże, pogoda. Ludzie są różni między sobą, to znaczy Chińczycy – w zależności od miejsca zamieszkania – różnią się. Język zmienia się w szybkim tempie. W Chinach żyło mi się najtrudniej, w pozostałych miejscach odnalazłem się z łatwością. 

- Od kiedy jesteś w Polsce, często wspominasz szybkość gry. Dlaczego? 

- Wspominam o tym często, ponieważ uważam polską siatkówkę za dobrą, ale trochę wolną. Polska jest klasycznym krajem Europy, który musi to zmienić. Zmiana szybkości rozegrania może stanowić różnicę, dlatego często o niej wspominam. Będąc w Japonii nie komentowałem szybkości gry, jest ona dla Japonek naturalna. Wspomnianą filozofię chciałbym wprowadzić w Chemiku, ponieważ grałem przeciwko wam w zeszłym sezonie i moim zdaniem pokazaliście grę wolną, za którą ja nie przepadam. 

- Nie boisz się okresu przejściowego? Niełatwo jest zmienić szybkość gry.

- Jeśli zawodniczki są otwarte, a te w Chemiku wydają się być, wprowadzenie zmian nie będzie trudne. Więcej pracy mentalnej, trochę fizycznej i nowy system zostanie wprowadzony. 

- Jaka jest twoja najlepsza i najgorsza cecha?

- Jestem bardzo szczery, czasami być może za bardzo. W obecnych czasach wiele osób stawia na polityczne odpowiedzi, ja wybieram bezpośredniość i momentami sprawiam ludziom przykrość. Lubię w sobie chęć kontynuowania, patrzenia w przyszłość. Jeśli wygrywam ważny mecz, odnoszę sukces, to myślami jestem w przyszłości. Podobnie po porażkach. 

- Miałeś kiedyś kłopoty przez przesadną szczerość?

- Poważnych problemów nie, nie jestem takim typem człowieka. Zdarzało się jednak, że sprawiłem komuś przykrość, to na pewno. Wychodzę jednak z założenia, że szczerość w pracy z kobietami jest bardzo ważna. Krótkofalowo mogę sprawić przykrość, ale długofalowo zbudować zaufanie. 

- Jesteś w 100% podekscytowany rozpoczęciem pracy w Chemiku czy raczej w 90% podekscytowany, a w 10% zestresowany?

- Przede wszystkim cieszę się, że jestem z klubem od startu przygotowań. Ostatnie lata w okresie wakacyjnym pracowałem w reprezentacjach i przygotowania śledziłem poprzez video czy rozmowy ze sztabem. Tym razem jestem na miejscu od samego początku, co jest dla mnie ekscytujące. Stres? Nie. Dlaczego miałbym się stresować? Jeśli kogoś zjadają nerwy, to nie da rady pracować jako trener. Wykończyłby się. 

- Opowiedz historię trafienia do księgi rekordów Guinnessa.

- Pracowałem w VakifBanku, świetnie nam się trenowało, grało mecze. Mieliśmy odpowiedni rytm. Po pewnym czasie ludzie spoza klubu zaczęli zauważać, że seria trwa długo. Postanowili liczyć i okazało się, że rezultat trafi do księgi rekordów Guinnessa. Mam znakomite wspomnienia z tamtego okresu. 

- Nie uważasz, że jesteś przykładem paradoksu? 33-latek ma CV doświadczonego trenera, pracującego w branży od lat. 

- To chyba największa zaleta wczesnego startu. Zacząłem pracę jako 18-19 latek. Minęło sporo czasu, mam na swoim koncie wiele przeżytych sytuacji, często trudnych, które sporo mnie nauczyły. Jestem młodym trenerem, ale czasem mam wrażenie, jak byłbym starym.  Umiem zrozumieć młode pokolenia, ale również dogaduję się ze starszymi zawodniczkami, które są dla mnie równolatkami.