Dzisiaj sparing z Chorwacją

10.06.2015

Polskie siatkarki od wczoraj przebywają w stolicy Azerbejdżanu, gdzie uczestniczyć będą w rozpoczynających się w piątek 1. Igrzyskach Europejskich. Czas do inauguracji turnieju siatkarskiego (pierwszy mecz 13 czerwca o godz. 19 z Turcją), podopieczne trenera Jacka Nawrockiego spędzają pracowicie. Między innymi o tym, co robią i jak trenują kadrowiczki opowiada środkowa reprezentacji Polski, a na co dzień siatkarka Chemika Police, Agnieszka Bednarek – Kasza:

Jedyny trening w Crystal Hall

Wtorek był dla nas wszystkich ciężkim dniem, bo miałyśmy za sobą długą podróż, później zakwaterowanie, a po południu trening. Odbył się w meczowej, największej tutaj hali. Wszystko na to wskazuje, że był to dla nas pierwszy i ostatni trening w Crystal Hall. Teraz wszystkie zajęcia będziemy miały w innych obiektach, tak jak dzisiejszą, poranną siłownię. Popołudniowy trening także odbędzie się w jakieś innej hali. Prawdopodobnie będzie połączony ze sparingiem. W planach jest gra z Chorwacją. Sporo więc się dzieje, a pogoda jest tu wręcz wakacyjna: słonecznie, ciepło, nawet bardzo.

Lepiej grać w nocy

Pierwszy dzień, a właściwie pierwsza noc jest trudna ze względu na zmianę czasu. Choć tak na dobrą sprawę przestawienie się o trzy godziny nie jest aż tak wielkim wyzwaniem dla organizmu. Kiedy byłyśmy tu z Chemikiem na meczu Ligi Mistrzyń przeciwko Rabicie, udało nam się praktycznie w jeden dzień poradzić sobie z aklimatyzacją, więc teraz, gdy do rozpoczęcia turnieju mamy kilka dni, problemu z tym w ogóle nie będzie. Niemniej przyjdzie nam grać w dość nietypowych porach dnia. Ze względu na ilość uczestników oraz na fakt, że grać będziemy co drugi dzień na zmianę z chłopakami, grafik jest tak ustawiony, że spotkania rozpoczynać się będą np. o 9 rano albo o 22 czasu miejscowego. O ile sobie dobrze przypominam, to na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie było podobnie, też spotkania rozpoczynały się i kończyły o dziwnych godzinach. Właśnie pierwszy mecz tutaj, z Turczynkami, grać będziemy o godz. 22. Czy to jest dobre, czy złe? Myślę, że nikt w tym miejscu i na takiej imprezie nie będzie o tym rozmyślał. Rzeczywiście godziny meczów są może trochę nietypowe, ale inaczej się nie da i nie mamy na to wpływu. Musimy po prostu skoncentrować się na tym, jak wszystko poukładać, jak zorganizować, aby być gotowym o tej 22. Przyznam, że osobiście wolę grać późnym nawet wieczorem i kończyć mecz w nocy, niż np. o 9 rano, choć tego niestety nie unikniemy.

Polska ekipa jeszcze skromna

Na pewno wraz z rozpoczęciem turnieju emocje podniosą się na najwyższy poziom. Na razie jest spokojnie, koncentrujemy się na swoich zajęciach. W wiosce olimpijskiej też niewiele się dzieje. Dzisiaj rano wyjeżdżając na trening zauważyłyśmy, że powstała scena, zatem można się spodziewać, że coś się tam będzie działo, jakaś impreza, koncert. Zresztą nie ma tu jeszcze wielu sportowców. Nasza, polska ekipa też jeszcze jest skromna, bo tworzy ją ponad 70-osobowa grupa, z którą razem podróżowałyśmy. Zatem oprócz nas są siatkarze, zapaśnicy, chyba triathloniści… Z dnia na dzień wioska się zapełni, ale na pewno nie będzie tu tak jak na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Tam rozmach był zdecydowanie większy, adekwatny do rangi, wielkości imprezy i ilości uczestników. Choć muszę przyznać, że organizacja jest bardzo podobna, wręcz taka sama jak w Pekinie. Nic więc mnie tu nie zaskoczyło, ani pozytywnie, ani negatywnie, jest tak, jak się tego spodziewałam. Warunki są naprawdę bardzo dobre. Razem z Anią (Werblińską przyp. red.), z którą mieszkam w pokoju, mamy na ten temat identyczne zdanie. Razem też wszystkich serdecznie pozdrawiamy.